Jest w Polsce kilka kapel, które
udają, że są z Wielkiej Brytanii – śpiewają po angielsku, mają
śmieszne fryzury, a w przerwach między utworami zaciągają z
londyńskim akcentem, starając się nie powiedzieć „dziękuja
Polska!”. Nowa płyta Arctic Monkeys będzie dla nich złą
wiadomością – „nigdy do takiego poziomu się nawet nie
zbliżymy”.
Już nie chodzi o to, że AM to
najlepsza płyta w dorobku Małp – wciąż debiut podoba mi się
bardziej. I jeśli ktoś kojarzy ten zespół wyłącznie z pierwszej
płyty, to teraz będzie bardzo zaskoczony. AM jest zadziwiająco
powolne, a przy pierwszym przesłuchaniu wydaje się smutne. Nic
dziwnego, że w opisach promocyjnych pada hasło „dojrzałość”.
To już nie są zawadiacy, którzy wymachują gitarami dobrze się
bawiąc. Arctic Monkeys stali się wyrachowanym zespołem, tworzącym
spójne, przemyślane utwory. Od razu trafiające w ucho i
pozostające w nim na dłużej.
Bo ten, nazwijmy to ogólnie, „smutek”
nie oznacza, że płyta nie jest przebojowa. Wręcz przeciwnie –
jej największą zaletą jest to, że choć nie ma tu wybitnych
utworów, to przez cały czas słucha się całości świetnie. To
przyjemne, dobrze zrobione numery, z dobrze wszystkim znanym
wokalistą.
Całą płytę najlepiej opisuje
pierwszy jej utwór, singlowe „Do I Wanna Know”. Niby nic –
leniwy numer, niczym się nie wyróżniający, a jednak zapada w
pamięć. I właściwie prawie każdy kawałek jest taki. Wiemy,
czego się po nim spodziewać, nie może nas zaskoczyć, a mimo to
wciąga.
Dobrze, ze krążek jest też całkiem różnorodny -
„Mad Sounds” to miła, prościutka ballada, z nieśmiertelnym,
trochę bitelsowym „lalala”. A „Snap Out Of It” spodoba się
tym, którzy cenią wcześniejsze albumy grupy. Nie ma więc wiecznych smutów, bo ciągle coś się dzieje.
Nie wiem, czy AM jest płytą bardzo
dobrą, czy też tylko dobrą. Niby niczym nie zaskakuje, a jednak
słucha się jej niezwykle przyjemnie. I to właśnie dowód na klasę
Arctic Monkeys – nagrali płytę, która może nie będzie
zapamiętana na lata, ale jest na poziomie. Czyli robota zawodowców.
I właśnie dlatego polskie
anglojęzyczne zespoły powinny dać sobie spokój. Klasy światowej
nie osiągną, a w Wielkiej Brytanii takich zespołów mają na
pęczki. Panowie, odłóżcie gitary i wyciągnijcie wnioski z
lekcji, jaką dają Małpy.
Ocena: 8/10
Ocena: 8/10